Kiedy w latach 80-tych byłam we Wrocławiu, od razu przykuło mój wzrok. W ponurej szarzyźnie prl był to powiew czegoś innego, to było COŚ. Kawałek normalnego świata. Do tej pory pamiętam to odczucie. Szacun dla pani architekt, która już w zamierzchłych latach 60-tych zaczęła projektować to osiedle - inne od tysięcy ówczesnych takich samych polskich osiedli mieszkaniowych. Sam dokument średni, nierówny, lepsze i gorsze momenty, tak na 6. +1 za sentyment do tego miejsca.