Może i bardzo ciekawy pomysł, ale kłaść się to bym nie radził. :)
Owszem, stanowiło by to dość sporą ochronę, ale w końcu udało by im się to jakoś zerwać. Lepiej się jeszcze ubezpieczyć w jakieś noże, maczety czy siekierki, obłożyć się tą kolczugą i można by było przechodzić przez zatłoczoną od zombie ulicę z punktu A do punktu B.

Zerwać kolczugę? Nie bardzo. A najlepsze jest, to że można sobie ją samemu upleść np. z gwoździ.

Pomysł świetny z tą kolczugą. Powiedz tylko czy w przypadku inwazji zombi będziesz defekował przez kolczugę, czy się na chwilę narazisz na zakażenie?

Niestety - głupoty. ;) Co Ci po kolczudze na tułowiu, niech będzie nawet i kolczy kaptur oraz spodenki, skoro zombiaki zjedzą Ci twarz, odgryzą palce czy dziabną w nogę. Stójcie zombiaki - grajcie fair i gryźcie tylko w tułów!
Pomijam już nawet rozmaite drogi przenoszenia zakażenia (ugryzienie, ślina, krew) czy mobilność/aktywność zombiaków (WWZ - wścieklizna) oraz to, że zzombieć mogą też zwierzęta.

Taka kolczuga np z gwoździ waży około 20 kg, jeśli zaatakuję Cię przynajmniej jeden zombie i przygniecie, zakładając że będziesz okulczugowany, będziesz na Tobie jakieś 100 kg lub więcej, dwóch zombie to już 150kg, w każdym razie, mając na sobie kolczugę wybierzesz najwolniejszą śmierć z braku wody i jedzenia po kilku dniach mając na sobie zombiaka

Alternatywą jest działanie w stylu większości postaci z serii RE, czyli zakładanie do walki z zombie ubrań, które często nawet nie zakrywają rąk czy całości tułowia. Jill Valentine z Dwójki to mój ulubiony przykład

no dobra, to się zgadza, ale katana też by się przydała albo jakaś fajna siekiera