"Twarde cukierki" mają potencjał, ale niestety nie przynoszą satysfakcji. W pierwszej części filmu, gdzie przeważa konwencja realistyczna, jest całkiem OK. Niezłe dialogi, brytyjskie gangsterskie klimaty, dobra muza, sporo sarkastycznego humoru. Jednak im dalej w film, tym gorzej, gdyż reżyser postanowił podkręcić tempo, zmieniając przy tym konwencję: krew się leje, trup ściele, a jeden zwrot akcji goni drugi. Prawdopodobieństwo wydarzeń spada przy tym do zera, co nie byłoby zarzutem, gdyby nie całkiem realistyczny początek. Mam wrażenie, że reżyser chciał "dopisać się" do Grindhouse'a Tarantino. Niestety, z niezbyt dobrym skutkiem.