Obejrzałam po raz pierwszy ONCE w telewizji. Początek nie przekonywał ale od pierwszych utworów muzycznych co raz to bardziej wciskało w fotel. Zakończyło się na przesłuchaniu wszystkich płyt The Swell Season, potem Glena i The Frames, aż po uwielbienie po dziś dzień. Drugi tego rodzaju film był wyzwaniem. John Carney po raz kolejny jednak pokazał że można zrobić fajny film, w prosty sposób, z zupełnie niecodzienną muzyką , która zostaje w głowie. Mówiąc wprost: masz Pan talent, Panie John ! ;) Prosty przekaz, przyjemne dla oka obrazy i przede wszystkim dobra muzyka to jest to, co cechuje jego filmy i co wychodzi mu bardzo dobrze.